Na początek, chciałam uprzedzić, że w rozdziale mogą znajdować się mocniejsze treści. Może nie 18+ no ale jednak...
Zapraszam do czytania :)
~~~~
Do I wanna know?
If this feeling flows both ways?
Baby we both know,
That the nights were mainly made for saying things, that you can't say tomorrow day...
Znowu znalazłam się w Range Roverze. Dokładnie w tym samym miejscu. Kątem oka dostrzegłam, że Erik nie ma na sobie szarych dżinsów i jasnej koszuli jak zapamiętałam. Był ubrany w czarny jak smoła garnitur. Rozejrzałam się po towarzyszach. Wszyscy mieli na sobie czarne, uroczyste stroje. Sama miałam znajomą sukienkę tego samego koloru. Przełykając ślinę wyjrzałam przez okno. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że zbliżamy się do skrzyżowania.
- Bjorn... uważaj, błagam. - Wyszeptałam.
- Na co? - W jednej chwili poczułam na sobie cztery pary oczu. Ich twarze były przeraźliwie blade. Krzyk uwiązł mi w gardle. Dlaczego Bjorn odwrócił się nie patrząc na drogę?
- Idioto! Patrz na drogę! Chcesz nas zabić?! - Krzyknęłam, jednak nie wywołałam żadnej reakcji.
- Ona nie wie Bjorn. - Erik zaśmiał się. Spojrzałam na niego. W jego oczach dostrzegłam błysk szaleństwa.
- Czego nie wiem?! - Moje serce galopowało z szybkością światła. Po chwili wszyscy poza mną zanosili się histerycznym śmiechem.
- My wszyscy już zginęliśmy. - Ann wychyliła się ze swojego miejsca. Powiedziała to tak, jakby opowiedziała najlepszy żart w życiu.
Sparaliżowana zobaczyłam, jak czerwone światło ostrzega przed koniecznością zatrzymania się.
- Bjorn! Hamuj! - Krzyknęłam, czym wywołałam jeszcze większą salwę śmiechu. Bezradna obserwowałam, jak wjeżdżamy na skrzyżowanie, kiedy z lewej strony poraziło mnie światło. Ostatnie co usłyszałam, to ciągły dźwięk klaksonu zmieszany ze śmiechem moich przyjaciół i moim przeraźliwym krzykiem.
Obudziłam się zlana potem. Pierwszy raz w życiu miałam tak realistyczny sen. Chciało mi się wymiotować. Czułam też dotkliwy ból w kolanie, więc szybko odrzuciłam kołdrę.
Po zdjęciu gipsu okazało się, że będę mogła za jakiś czas w znacznym stopniu zginać nogą. Rekonstrukcja wiązadeł również przebiegła pomyślnie, więc przynajmniej nie będzie mi kolano na boki uciekać. Teraz noga była unieruchomiona w stabilizatorze, co nie zmieniało faktu, że bolała jak cholera.
Chwyciłam kule leżące obok łóżka. Z trudnością, ale jednak udało mi się wstać i pokonać kilka metrów które dzieliły mnie od łazienki. Opłukałam twarz wodą i szybko zażyłam dwie pastylki leków przeciwbólowych. Od kilku dni nie brałam nic na uspokojenie. Ale powoli uginałam się pod ciężarem żalu.
Andre wyjechał wieczorem do Oslo, więc w domu byłam tylko ja, rodzice i od czasu do czasu pokojówka. Odpowiadała mi cisza i spokój. Większość czasu mogłam spać. Czasami zastanawiałam się, jak by to było, gdybym się nigdy nie obudziła.
Ciągle zastanawiałam się też, dlaczego w ogóle przeżyłam. Może miałam odpokutować za wcześniejsze życie? Może ktoś zlituje się kiedyś nade mną i kiedy wycierpię już wystarczająco dużo zabierze mnie do moich przyjaciół?
Kiedy miałam dość dobijających myśli i uczucia żelaznej obręczy zaciskającej się wokół serca, patrzyłam na schowane w szufladzie tabletki, dzięki którym wszystko mogłoby odejść. Znów poczułabym się cudownie odrętwiała. Mogłabym patrzeć na zdjęcia nie czując bólu, ale tylko i wyłącznie pustkę. Ale tylko zaciskałam zęby powtarzając sobie w myślach, że zasługuję na to cierpienie.
Żałosnym wręcz krokiem dotarłam do półki. Znów patrzyły na mnie te same roześmiane, lub nad wyraz poważne twarze. Zdjęcia ułożone były chronologicznie. Na najwyższej półce obrazki pokazywały mnie w wieku 4 lat. Już wtedy sprawiałam rodzicom kłopoty. Kiedy w domu odbywało się duże przyjęcie z okazji 15 - lecia ślubu Brigitte i Roberta ja wystrojona w białą sukienkę wyleciałam z niebywale nudnego poczęstunku pobawić się w ogrodzie, bo przecież mamusia nie patrzy. Wróciłam po jakimś czasie ubłocona od stóp do głów, ale szczęśliwa jak nigdy w życiu. Niestety, kiedy próbowałam dosięgnąć do stołu w celu złapania czegoś do jedzenia, ojciec odciągnął mnie siłą od gości, wśród których byłam niezłą atrakcją i kazał Marlene - naszej pokojówce doprowadzić do porządku i nie wypuszczać z pokoju. Już wtedy spodobało mi się granie na nosach mojej rodzinie. Na zdjęciu ubrana byłam w jeszcze czystą sukienkę. Obok mnie stał Andre, który miał wtedy 11 lat i czuł się jak prawdziwy mężczyzna, wypinając dumnie pierś.
Następne obrazki ukazywały mnie w strojach baletnicy, śpiewającą do zabawkowego mikrofonu czy jeżdżącej na swoim pierwszym rowerze. Później na kilku zdjęciach pojawiał się Kenneth. Byłam zawsze dumna, że miałam przy sobie starszego kolegę, w dodatku sportowca, którym mogłam chwalić się w szkole. Kenny zawsze umiał mnie rozbawić, pocieszyć kiedy rodzina dawała w kość, czy po prostu ściemniać rodzicom, że nie byłam na żadnej imprezie, tylko grzecznie z nim i Carine oglądaliśmy do późna filmy. Jemu jakimś cudem ufali, nie to co mi. Zdarzało się, że odwoził mnie, niezbyt trzeźwą z podejrzanych miejsc. Zawsze, kiedy zaczynałam tracić kontrolę, ostatnie co rejestrowałam to pisanie smsa, lub telefon do Gangnesa.
Zawsze przybywał.
* 4 lata wcześniej *
Czułam w ustach gorzki posmak jakiegoś bourbon'u. Na początku zmuszałam swój żołądek, by się nie buntował, jednak z każdą wypitą szklanką wchodził mi coraz lżej. Siedziałam na skórzanej sofie z nogami opartymi na niskim stoliku. Bjorn z Ann ten wieczór postanowili spędzić w jakimś hotelu na obrzeżach Lillehammer, Erik przebywał w Oslo, a Lena w Londynie. Nie miałam ochoty siedzieć sama w domu, więc wyszłam na miasto szukając miejsca, w którym mogłabym spędzić beztroską noc. W sumie, to nawet nie pamiętałam nazwy tego klubu, ale przyciągnęła mnie rockowa muzyka i chęć odwiedzenia nieznanego, nowego miejsca.
Przy barze nie musiałam czekać długo. Przystojny brunet pojawił się obok mnie oferując kilka drinków i taniec.
Cóż... tancerzem dobrym nie był, więc pozwoliłam sobie postawić kilka kolejek. Zauważyłam, że w tym miejscu palenie było dozwolone, więc sama wyciągnęłam papierosa i zapaliłam patrząc na kupującego drinki bruneta. Jeśli dobrze zapamiętałam, przedstawił się jako Philip.
Nie byłam głupia - nie miałam za grosz zaufania do samotnych facetów bawiących się w klubach. Obserwowałam uważne bruneta przy barze. Idiota nawet nie próbował tuszować faktu dosypania do jednej ze szklanek białego proszku, który wyciągnął w przeźroczystej folii z tylnej kieszeni spodni. Przewróciłam oczami. Wyglądało na to, że musiałam stąd zabierać swoje cztery litery odziane w skórzane spodnie. Zgasiłam papierosa, którym nawet nie zdążyłam się zaciągnąć. Wstając z sofy poczułam zawroty głowy. Poruszanie dodatkowo utrudniały wysokie buty na grubym obcasie. Wyciągnęłam z torebki telefon udając się w stronę szatni. Wcisnęłam numer szybkiego wybierania modląc się, żebym przypadkowo nie wybrała klawisza przypisanego dla Andre. W długim korytarzu muzyka nie była na szczęście tak głośna, więc bez problemu słyszałam sygnał połączenia.
- Aurora? - Powitał mnie zaspany głos Kennetha.
- Spałeś?
- Nie. Gdzie ty jesteś do jasnej cholery? - Jego zdenerwowanie wpędziło mnie w zakłopotanie.
- W sumie to nie wiem. Wezwę taksówkę. - Odpowiedziałam odbierając płaszcz od szatniarza. Ledwo utrzymałam pion próbując go założyć na siebie.
- Wyjdź na zewnątrz i spójrz na nazwę tej speluny. - W tle słyszałam dźwięk zasuwanej kurtki i zamykanych drzwi. - I nie waż się ruszać z miejsca.
- Dobra... - Wybełkotałam. Chwiejnym krokiem dotarłam do wyjścia. - Soul. - Powiedziałam, kiedy uderzył mnie po oczach neonowy napis.
- To blisko. Będę za 10 minut.
- Okej, dzięki... - Nawet nie wiedziałam, czy usłyszał moje słowa, gdyż trzy krótkie dźwięki zakończenia połączenia dotarły do moich uszu. Schowałam telefon opierając się o ścianę. Zapięłam płaszcz, czując przenikliwe zimno. Chłodne powietrze owiało mi twarz, co podziałało trochę orzeźwiająco. Przez kilka chwil wsłuchiwałam się w dudnienie muzyki dochodzącej z wnętrza. Pomyślałam, że wykorzystam kilka minut potrzebnych Kennethowi na dotarcie tutaj na papierosa, więc szybko zapaliłam i zaciągnęłam się dymem.
- To tutaj uciekłaś! - Usłyszałam znajomy głos. Z klubu wychodził mój niedoszły oprawca.
- Czego chcesz? - Zapytałam wzdychając. Ten podszedł bliżej. W jego oczach dostrzegłam coś, co wywołało we mnie niepokój.
- Tego czego ty, ślicznotko. - Dotarł do mnie jego obrzydliwy oddech. Poczułam jak adrenalina wypełnia mi krew w żyłach.
- Jak chcesz jakiegoś szybkiego numerka, to wróć do środka i spróbuj wcisnąć jakieś naiwnej lasce ten drink z ekstra składnikiem. - Starałam się trzymać gościa na dystans, ale na dłuższą metę nie miałam szans w starciu z jego fizyczną siłą. Ten uśmiechnął się, wywołując u mnie chore uczucie w żołądku.
- Zadziorna... lubię takie... - Jego dłoń powędrowała do mojej twarzy. Jednak wcześniej moja dłoń powędrowała do jego twarzy w bardzo niepieszczotliwym geście. Jednak pary w mięśniach nie miałam więc nawet nie drgnął z miejsca. Patrzył się na mnie intensywnie z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Nawet nie zauważyłam jego ręki. Dostałam w policzek wierzchem jego prawej dłoni. Wraz z ostrym bólem poczułam krew wewnątrz ust.
- Ty dziwko! - Moje serce zaczęło galopować kiedy złapał mnie za włosy i odwrócił siłą przodem do ściany. Próbowałam krzyknąć, jednak usta zatkał mi dłonią. Drugą poczułam na pośladkach.
Jeśli myślał, że poddam się mu bez walki, grubo się mylił. Z całej siły ugryzłam jego dłoń. Kiedy wyczułam, że skupił swoją uwagę na ręce, wbiłam swój obcas w jego lewą stopę równocześnie uderzając łokciem w żebra. Usłyszałam sęk bólu, jednak po chwili złapał moje nadgarstki w jedną dłoń i brutalnie rzucił na ziemię.
Strach jaki wtedy poczułam sparaliżował mnie. Wiedziałam, że jedynie co mnie ratuje to ciężkie do rozebrania skórzane spodnie.
- Wy wszystkie jesteście takimi kurwami! Chodzicie, udajecie niedostępne, chociaż tylko czekacie, żeby was ktoś przeleciał... - Miałam ochotę się zaśmiać. Przerażona nie na żarty prawie wybuchłam śmiechem.
Jednak wtedy usłyszałam jak ktoś biegnie w naszą stronę. Nie mogłam nic dostrzec, jednak wiedziałam, że mogę odetchnąć z ulgą. Po kilku sekundach przygniatający mnie ciężar znikł. Słyszałam odgłosy szamotaniny, więc czym prędzej odsunęłam włosy z linii wzroku.
Kenneth rytmicznie obijał pięścią twarz Philipa, wydając przy tym niezwykle niecenzuralne słowa. Wstałam niezwykle szybko jak na mój stan i podeszłam do dwójki. Niedoszły gwałciciel miał jedną wielką opuchliznę zamiast twarzy.
- Kenneth... już w porządku, wystarczy. - Ostrożnie położyłam dłoń na jego plecach. Ten zamarł z ręką w powietrzu.
- Skrzywdził cię? - Zapytał nie odwracając się.
- Nie zdążył, nic mi nie jest. Chodźmy stąd. - Wreszcie spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam złość i furię, jakiej w życiu u niego nie widziałam. Ale nie bałam się - wiedziałam, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Ostrożnie ujęłam jego prawą dłoń. Miał poranione kostki, które dość mocno krwawiły. Poczułam wyrzuty sumienia, co często mi się nie przytrafiało.
- Przepraszam Kenny... - Wyszeptałam łamiącym się głosem. Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy.
- Idź do samochodu. - Usłyszałam jego zimny głos. - Pójdę po jakiegoś ochroniarza. - Praktycznie wyszarpnął swoją dłoń z moich rąk. Z westchnieniem zaczęłam szukać swojej torebki. Kiedy tylko podniosłam ją z chodnika skierowałam się w stronę białego Nissana. Usadowiłam się w miejscu obok kierowcy. Otulona znajomym zapachem i ciepłem, poczułam się bezpieczna. Jednak wraz z odpływem adrenaliny ogarnęło mnie uczucie kompletnej pustki.
Moje życie było puste. Wciąż szukałam czegoś, co nada mu sens. Co prawda miałam czwórkę dobrych przyjaciół, na których zawsze mogłam polegać, ale nie spotykaliśmy się często. Był jeszcze Kenneth, ale większość czasu spędzał na zgrupowaniach i treningach. Modliłam się o przyjęcie na studia do Londynu. Przynajmniej znalazłabym się z daleka od rodziny.
Podkuliłam kolana pod brodę i oparłam czoło o szybę. Zagubiona w swoich myślach podskoczyłam, kiedy Kenneth zatrzasnął drzwi i odpalił silnik. Bałam się powiedzieć cokolwiek obserwując kątem oka jego wyraz twarzy.
- Zdejmuj buty z siedzenia i zapnij pasy. - Posłusznie wykonałam jego polecenia. Jakaś cząstka mnie fascynowała się Kennym w trybie rozkazującym. W milczeniu zwolnił hamulec ręczny i wrzucił jedynkę. Nie mogłam oderwać wzroku od jego pozdzieranych kostek dłoni, która operowała skrzynię biegów.
- Dlaczego? - Usłyszałam. Jego głos odrobinę złagodniał, jakby starał się opanować.
- Co dlaczego? - Odchrząknęłam. Z ekscytacją patrzyłam, jak wskazówka prędkościomierza odchyla się w prawą stronę o dużo powyżej dopuszczalnego limitu.
- Dlaczego to robisz? Włóczysz się po podejrzanych miejscach, w nieciekawym towarzystwie i to w dodatku sama. - Zabrzmiało to jak oskarżenie.
Nie siliłam się na kłamstwa. Nie miałam po co.
- Bo wtedy coś czuję. - Na sekundę nasz wzrok się spotkał. Kontynuowałam patrząc to na niego, to na drogę. - Kiedy jestem pijana czy odurzona mogę na chwilę dać się ponieść chwili, muzyce i zapomnieć... Lepiej wśród nieznajomych, którzy nie wiedzą kim jesteś ani nie będą cię pamiętać jutro. - Zamknęłam oczy czując palące łzy pod powiekami. - Jesteś tylko ty, muzyka i czasem bezimienny ktoś, dzięki komu nie czujesz się tak cholernie samotny. Choć na chwilę...
Atmosferę między nami wypełnia cisza.
- Masz dopiero osiemnaście lat. Nie musisz na siłę szukać czegoś, co przyjdzie do ciebie, kiedy najmniej będziesz się tego spodziewać. Uwierz mi. - Tym razem słyszę starego, dobrego Kennego.
- Może ja nie umiem inaczej? - Pytałam w sumie samą siebie.
- Długo tak nie pociągniesz. - Pokręcił głową wpatrując się w drogę. - Co by było gdybym kiedykolwiek nie przyjechał po ciebie? - Znów jego głos podnosił się. - Nawet nie będę liczyć ile razy wyniosłem twój tyłek z dziur o których nawet nie miałem pojęcia że istnieją. Jesteś taka niedojrzała i nieodpowiedzialna! - Nie skuliłam się od jego krzyku. Zasłużyłam na to.
- Wiem. Przepraszam. Wykasuję sobie twój numer, żebym przypadkiem już nie zadzwoniła... - Z zaciśniętą szczęką sięgnęłam do torebki w poszukiwaniu komórki. Jednak zanim zdołałam ją otworzyć wylądowała z hukiem na tylnych siedzeniach. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Kennetha.
- Mój numer masz mieć obowiązkowo w szybkim wybieraniu. - Zwolnił zbliżając się do torów kolejowych. Szlaban był opuszczony, więc zatrzymał się i wrzucił "luz". Odwrócił się do mnie zmuszając bym spojrzała mu w oczy.
- Nie rozumiesz, że to jest cholernie niebezpieczne?
- A mówi to ktoś, kto lata sobie na nartach... - Skwitowałam przewracając oczami.
- W porównaniu do tego, co wyprawiasz, skakanie jest grą w szachy. - Pod wpływem jego spojrzenia czułam się jakbym była na spowiedzi. - Przyjmij do wiadomości, że są inne sposoby na rozerwanie się. A poza tym... - Spojrzeliśmy na przejeżdżający z ogromną prędkością pociąg. - Są ludzie, którzy się o ciebie boją. - Dodał cicho.
- Dlaczego się tak o mnie troszczysz? - Zapytałam nim zdołałam się powstrzymać. Milczał chwilę, jednak uśmiechnął się lekko przygotowując się do dalszej jazdy.
- Od czego są przyjaciele? - Rzucił ruszając z miejsca.
- Nie jestem pewna, czym zasłużyłam na takiego przyjaciela. - Zaśmiałam się odganiając łzy.
- To tak nie działa Auroro. - Dostrzegłam, że zbliżaliśmy się do okolic, gdzie mieszkaliśmy. - Czy ty oczekiwałaś czegokolwiek jak szantażowałaś ojca żeby wyłożył kasę na sponsorowanie takiego nielota, jak ja?
- Nie byłeś nielotem... - Zmarszczyłam czoło. - A poza tym to nie był żaden kłopot. - Wzruszyłam ramionami. W oddali dostrzegłam światło dochodzące z wielkich okien salonu mojego domu. Zsunęłam się w dół siedzenia, by ominął mnie wzrok matki. Stała przodem do okna, więc doskonale widziała przejeżdżający samochód. Za jej plecami zauważyłam również gwałtownie gestykulującego ojca.
- No pięknie. - Wzniosłam oczy do góry. Czeka mnie niewątpliwie długa rozmowa, jeśli nie uda mi się zakraść bezszelestnie do pokoju. Odpięłam pas i sięgnęłam po torebkę.
- Nie chcesz się przekimać u mnie? Wrócisz rano, więc się nawet nie skapną. - Wjechał na podjazd swojego domu. Spojrzałam na niego, mając nadzieję, że dostrzegł olbrzymią wdzięczność widoczną na mojej twarzy.
- Nawet nie wiem jak ci dziękować... za wszystko. - Wyłączając silnik spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Po prostu nie rób już takich głupstw. - W jego głosie usłyszałam łagodną, ale zdecydowaną prośbę. Odwróciłam wzrok, unikając patrzenia w jego szare tęczówki.
- Kenny... - Zaczęłam, jednak nie pozwolił mi skończyć.
- Wiedziałem. - Odpiął pas i wyciągnął kluczyki ze stacyjki. - Ale warto było spróbować.
Niezwykle jaskrawe światło jego łazienki poraziło mnie po oczach. Sięgnęłam do szafki ukrytej za lustrem i wyciągnęłam apteczkę. Kenneth siedział na brzegu wanny patrząc na swoją dłoń. Znów poczułam ukłucie w sercu. Usiadłam obok niego wyciągając wodę utlenioną.
- Będzie trochę szczypało, ale pamiętaj, jesteś dużym chłopcem. - Powiedziałam ujmując jego dłoń. Kiedy przesunęłam ją w powietrzu nad wannę, by nie opryskać podłogi usłyszałam jak prycha pod nosem.
Wylałam obficie dużą ilość wody na rany, by mieć pewność że nie dojdzie do żadnej infekcji. Kątem oka dostrzegłam jak podryguje w swoim miejscu.
- O Jezusie Przenajświętszy! - Jęknął jak rasowa kobieta przy złamanym paznokciu. Ugryzłam się we wnętrze policzka, by nie roześmiać się.
- Przepraszam... - wyjąkałam wyjmując gazę. - Wytrzymasz jeszcze troszkę? - Posłał mi mordercze spojrzenie. Przyłożyłam gazę do jego kostek usuwając pianę z krwią i zanieczyszczeniami. Mój pacjent dzielnie zniósł zabieg i po chwili miał już idealnie założony opatrunek. Dumna ze swojego dzieła posprzątałam i umyłam ręce.
- Dzięki. Zaraz przyniosę ci coś do spania. Możesz wykąpać się w międzyczasie. Wiesz gdzie co jest...
- Mhmm... - Potarłam twarz próbując pobudzić krew w żyłach. Zasypiałam na stojąco.
Wanna Kennetha posiadała również prysznic, więc kiedy tylko podrzucił mi jakąś koszulkę rozebrałam się i wskoczyłam pod gorący natrysk. Przez kilka chwil po prostu stałam nieruchomo czując niebywałą rozkosz z obmywającej mnie wody. Jednak przypominając sobie, że nie jestem u siebie chwyciłam męski żel pod prysznic i dokończyłam w szybkim tempie prysznic. Czułam się o niebo lepiej. Założyłam na siebie tylko majtki i czarną koszulę Kennetha z logiem jakiegoś sponsora. Myślałam, że bedzie dłuższa, jednak nie sięgała nawet połowy uda. Zmyłam nieudolnie resztki makijażu i wyszłam z łazienki ustępując miejsca Kennethowi.
- Już wolne. - Rzuciłam próbując wysuszyć włosy ręcznikiem. W pokoju cicho leciała jakaś muzyka. Gangnes oderwał się od patrzenia w okno i skupił wzrok na mnie.
Dostrzegłam, jak jego oczy ciemnieją. Przez chwilę po prostu czułam na sobie jego lustrujące spojrzenie, pod którego wpływem na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Przypomniałam sobie, że Kenneth jest przecież mężczyzną i jego reakcja na półnagą kobietę jest naturalna.
Kiedy jednak zrobiłam kilka niepewnych kroków w jego stronę wstał zatrzymując mnie dokładnie na środku pokoju, pod małym żyrandolem, który był jedynym źródłem światła.
- Ten dupek cię uderzył?! - Złapał moją twarz w swoje dłonie obserwując policzek. Znów przybrał gniewny wyraz twarzy.
- Proszę cię, chyba ja mu mocniej przyłożyłam. Nawet nic nie czuję. - Mój głos był nienaturalnie wysoki. Po praz pierwszy w życiu pod wpływem jego dotyku mój puls przyspieszył, a myśli rozbiegły się. Sama siebie zaskoczyłam taką reakcją, ale nakryłam jego dłonie swoimi w uspokajającym geście.
- Robi ci się siniak na kości jarzmowej. - Zaczął masować kciukiem miejsce, w którym od jakiegoś czasu czułam niewielki ból. Jednak teraz dostałam gęsiej skórki a mózg zamieniał mi się w galaretę. Aurora weź się w garść do jasnej cholery!
- Przeżyję, za to on będzie mieć rozgotowany pulpet zamiast twarzy po spotkaniu z tobą. - Uśmiechnęłam się lekko. Siniaka zawsze mogłam zakryć. Tamtemu trudno będzie zakryć całą twarz.
- Dostał to, na co zasłużył. - Błędem było spojrzenie mu w oczy. W chwili, gdy nasze oczy się spotkały on sam dostrzegł jak blisko siebie się znaleźliśmy. Chyba nie oddychałam przez kilka chwil, kiedy skakał wzrokiem z moich oczu do ust. Słyszałam szum krwi w uszach i jakąś piosenkę Imagine Dragons w tle.
Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Kenneth odsunął się ode mnie gwałtownie, zabierając ze sobą uczucie komfortowego ciepła... i jeszcze czegoś, zdecydowanie głębszego, czego nawet nie potrafiłam nazwać.
Patrzył we wszystkie strony świata, z wyjątkiem mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jak lata od szafki do szafki nerwowo szukając rzeczy na zmianę. Kiedy po kilku minutach wreszcie udało mu się ogarnąć, wpadł do łazienki z szybkością światła i usłyszałam dźwięk odkręcanej wody.
Nasza relacja nigdy nie opierała się na seksualnym przyciąganiu. Zawsze byliśmy dla siebie przyjaciółmi, nie próbując niczego więcej. Czasami pozwalałam na wyobrażanie sobie czegoś, co nigdy pomiędzy nami nie będzie mieć racji bytu. Wiedziałam, że Kennetha nie interesuje głębsza relacja i nigdy nie miałam z tym problemu. Jednak czułam, że przez ostatnich kilka minut coś się zmieniło.
Zwykle były mi obojętne pożądliwe spojrzenia rzucane przez mężczyzn, ale z Kennym było inaczej. Spodobało mi się, że potrafił patrzeć na mnie jak na kobietę a nie młodszą siostrę.
Usiadłam na łóżku pogrążona w myślach. Sama próbowałam postrzegać Kennetha jak mężczyznę a nie przyjaciela. Był przystojny, miał ładne oczy i uroczy uśmiech. Preferowałam mocno zbudowanych facetów, jednak wiedziałam, że w jego ciele kryją się pięknie zarysowane mięśnie, bez udziału tłuszczu.
Być może przez opary alkoholu krążącego w krwi poczułam potrzebę zmierzenia się z nowymi, nieznanymi uczuciami. Powstrzymywała mnie jednak obawa, że nasza przyjaźń przepadnie. Ale czy potrafię jeszcze patrzeć na Kenny'ego jak dawniej? Nie byłam dobra w ignorowania instynktu, a teraz podpowiadał mi, żebym sprawdziła, czy Gangnes może odwzajemniać moje, być może chwilowe zauroczenie.
Drzwi otworzyły się, kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki "Seven Nation Army". Spojrzałam na chłopaka przygryzając wargę. Miał na sobie luźne, szare dresowe spodnie i białą koszulkę. Moje serce zabiło mocniej, kiedy rzucił mi ukradkowe spojrzenie i natychmiast odwrócił wzrok, wyraźnie speszony.
- Pójdę spać na dół do salonu, łóżko jest twoje. - Rzucił szukając czegoś w pokoju.
"Teraz albo nigdy" pomyślałam i wstałam z łóżka.
- To nie będzie konieczne... - Zatrzymał się przy komodzie niedaleko drzwi. Odwrócił się powoli i wreszcie spojrzał na mnie. Starałam się uwięzić jego oczy w pułapce mojego wzroku. Chciałam aby zobaczył w nich to, czego nawet nie próbowałam powiedzieć na głos. Sama pragnęłam dostać choć najmniejszy wgląd w jego myśli. Zbliżałam się do niego powoli, a ten nie cofał się, więc z każdym krokiem, pomimo ogromnych nerwów i resztek upojenia alkoholowego nabierałam śmiałości. Kiedy znalazłam się przy nim, dostrzegłam tylko przez ułamek sekundy jego zszokowany wyraz twarzy. Korzystając z elementu zaskoczenia przyciągnęłam jego twarz do siebie i połączyłam nasze usta.
Początkowo jego wargi nawet nie drgnęły. Czułam ich miękkość i kształt, który naturalnie pasował do moich. Otworzyłam na sekundę oczy, będąc pewna, że właśnie zrobiłam z siebie największą idiotkę chodzącą po ziemi. Jednak szybko je zamknęłam, czując jak Kenneth odwzajemnia badawczy pocałunek przyciągając mnie do siebie blisko. Czułam jego dłonie na plecach i biodrach, więc swoje wplotłam w jego włosy. W tym momencie całym moim światem był pogłębiający się pocałunek i dotyk chłopaka, pod którym moje kości wręcz topniały. Jego dłonie odnalazły brzeg koszulki i powoli wkradały się pod nią. Kiedy poczułam delikatne muskanie palców na nagiej skórze, oderwałam nasze usta od siebie nie mogąc powstrzymać westchnięcia. Właśnie w tym momencie poczułam jak Kenny sztywnieje i odrywa ode mnie swoje ręce. Miałam ochotę krzyczeć w proteście.
- Aurora... - Patrzył mi prosto w oczy oddychając głęboko. - Co my robimy? - Zapytał cofając się o krok.
Sama miałam urywany oddech i byłam pewna, że mam zarumienione policzki.
- Musiałam spróbować... - Czułam jak moje serce galopuje w szalonym tempie.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi... - Kenneth wyglądał, jakby toczył wewnętrzną walkę. Zmarszczył czoło i przygryzł wyraźnie spuchnięte wargi.
- To powiedz, że ci się nie podobało. - Patrząc mu w oczy zbliżyłam się znów do niego. - Powiedz jedno słowo, a wyjdę teraz i wrócę do domu. Zapomnimy o całej sytuacji. - Serce mi się ścisnęło, ale byłam gotowa na tę opcję.
- Potrafiłabyś zapomnieć? - "Nie" - chciałam odpowiedzieć, jednak tylko wzruszyłam ramionami.
- Może...- Odpowiedziałam poprawiając włosy.
- Przecież.... jesteśmy przyjaciółmi. - Dręczyły go te same obawy, co mnie. Jednak skoro zabrnęłam aż tutaj, nie ma już odwrotu.
- Nigdy z nikim nie byłam. - Wyrwało mi się. Nie często zdarzało mi się peszyć. Jednak teraz nie mogłam zmierzyć się z zaskoczonym spojrzeniem Kennetha. Ciekawe, co wcześniej o mnie myślał.
- Aurora...
- Kenny... - moja ręka powędrowała do jego dłoni. - Przecież wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny. Dlaczego to ty nie mógłbyś być moim pierwszym? - Zdobyłam się na odwagę i spojrzałam mu prosto w oczy. - Ufam ci. - Zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej. Przeklinałam swój wzrost, przez który ledwie sięgałam mu do ramienia. - Nie wyobrażam sobie nikogo innego. - Dostrzegłam, jak jego szczęka podryguje nerwowo. - Obiecuję ci, że nie będziesz musiał już nigdy po mnie przyjeżdżać do podejrzanych miejsc. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Poczułam, jak Kenneth rozluźnia się pochylając się odrobinę.
- Żadnych więcej głupstw? - W jego oczach tańczyły tajemnicze iskierki. Objął swoimi dłońmi moją twarz.
- Przyrzekam. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Tym razem nie trudził się schylaniem. Po prostu podniósł mnie i usadził na komodzie obok. Szybko objęłam nogami jego biodra czując jak wpija się w moje usta w gorącym pocałunku. Próbowałam dotrzymać mu towarzystwa w batalii języków. Znów czułam jak reszta świata staje się nieistotna. Dłonie Kennetha zostawiały na moich udach palący ślad i rozpalały ogień, którego nie miałam najmniejszej ochoty ugaszać. Gdybym tylko wcześniej wiedziała, że Gangnes potrafi rozniecić we mnie taki ogień, pewnie już dawno próbowałabym go uwieść.
Bo właśnie uwiodłam przyjaciela. Niespokojne myśli obijały się gdzieś z tyłu mojej głowy, jednak kiedy wargi Kennetha opuściły moje usta przenosząc się na szyję, wszystkie w jednej chwili rozbiegły się. Nie potrafiłam już skupić się na niczym innym prócz przyjemności jaką dawał mi mężczyzna. Kiedy wsunęłam dłonie pod jego koszulkę odsunął się na moment i pozwolił sobie ją ściągnąć. Nie cieszyłam się jednak widokiem długo, gdyż po chwili znów wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Nie wiedziałam, że moje serce potrafi bić jeszcze szybciej, ale kiedy materac uginał się pod nami byłam świadoma faktu, że puls znów mi skoczył. Wiedziałam, że nadeszła moja kolej na pozbycie się koszulki, ale pod nią nie miałam już nic. Siedząc na kolanach Kennetha drżącymi dłońmi sięgnęłam do brzegów i powoli ściągałam ją przez głowę unikając wzroku chłopaka.
Poczułam zimne powietrze na nagiej skórze, jednak zostało ono szybko zastąpione przez gorące dłonie Kenny'ego.
- Jesteś piękna. - Dwa słowa, które każda kobieta chciałaby w tym momencie usłyszeć. Uśmiechnęłam się walcząc ze skrępowaniem. Pocałowałam chłopaka pragnąc mu jakoś niewerbalnie przekazać jak bardzo jest dla mnie wyjątkowy. Jak cała noc jest dla mnie wyjątkowa. Przylgnęłam do niego czując jak dobrze nasze ciała się wypełniają. Miałam wrażenie, że nigdy nie znajdę się wystarczająco blisko chłopaka. Jego ręce odkrywały moje ciało, badając każdy skrawek skóry. Próbowałam nie pozostawać mu dłużna błądząc dłońmi po jego plecach. Po kilku chwilach obrócił mną w powietrzu kładąc mnie na łóżku. Zanim poczułam ciężar jego ciała na sobie, wyciągnął z szuflady szafki nocnej małą paczkę i położył na poduszce obok. Przygryzłam wargi czując dreszcz niepokoju, wręcz strachu. Wiedziałam, że Kenneth dostrzegł to, kiedy tylko na mnie spojrzał.
- Spokojnie Auroro... Ufasz mi, prawda? - Zapytał szepcząc mi do ucha.
- Zawsze. - Uśmiechnął się lekko przygryzając płatek mojego ucha, wysyłając falę przyjemności po całym ciele. Musiałam powstrzymywać się od cichego jęknięcia. Zacisnęłam nogi w kostkach zamykając jego biodra w uścisku. Spojrzał na mnie kiedy poczułam jak jego dłonie spoczęły niebezpiecznie blisko nagich piersi.
- Po prostu patrz mi w oczy...
Gdybym tylko mogła wybrać sobie jakąś nadnaturalną zdolność, na pewno byłoby to w tym momencie wyłączenie sumienia. Albo wyłączenie jakiejkolwiek funkcji mojego umysłu odpowiadającej za odczuwanie.
Widok śpiącego Kennetha powodował we mnie burzę emocjonalną. Radość i satysfakcja po najcudowniejszej nocy w życiu. Wyrzuty sumienia z powodu uwiedzenia dobrego przyjaciela co równocześnie równa się przekreśleniem dotychczasowej relacji. Również nowe, nieznane uczucie przyciągania, którego się przeraziłam nie na żarty. Smutek z powodu tego, co miało dopiero nadejść.
- Wybacz Kenneth... - Wyszeptałam pozwalając samotnej łzie wyznaczyć szlak w dół policzka. - Ja po prostu na ciebie nie zasługuję. - Złożyłam delikatny pocałunek na jego skroni, dbając by się nie obudził. Sen sprawił, że jego rysy twarzy były wygładzone. Ten widok zmiękczał moje zimne serduszko. - Po prostu dziękuję i przepraszam... Wiedz, że niczego nie żałuję. - Uśmiechnęłam się delikatnie rzucając mu ostatnie spojrzenie. Wstałam z łóżka czując się niezwykle obolała. Podchodząc do drzwi zaangażowałam całą swoją silną wolę by się nie odwrócić i wrócić do ciepłych objęć, w których się obudziłam. Ale w głębi serca życzyłam Kenny'emu jak najlepiej. Jak najlepiej z dala ode mnie.
Przybierając kamienną maskę ubrałam się w łazience i wyszłam z jego pokoju nie spoglądając na chłopaka ani razu.
- Żegnaj Kenneth. - Choć wiedziałam, że odpowiedziała mi jedynie cisza, miałam wrażenie, że serce krzyczy w proteście.
* Teraźniejszość *
Na ostatnim chronologicznie wspólnym zdjęciu z Kennethem jechaliśmy zadowoleni na koncert Nickelback do Oslo. Kenny był kierowcą, a ja służyłam za fotografa robiąc ujęcie od strony pasażera. Wtedy wszystko było takie proste...
Tamta noc była jedną z najszczęśliwszych chwil w moim życiu. Każda kobieta zasługuje na taki pierwszy raz. Po tamtym czasie widziałam się z Gangnesem tylko kilka razy. Posyłaliśmy sobie zdenerwowane spojrzenia nie mając pojęcia jak powrócić do dawnych relacji. Odbyliśmy jedną niezwykle niezręczną rozmowę, po której nigdy nie wracaliśmy do tematu. Wkrótce ten wyprowadził się do Oslo i zaręczył z jakąś fajną dziewczyną, a nasz kontakt urwał się. Włożyłam ogromną ilość wysiłku, by zapomnieć o Kennym. W Londynie moje życie nabrało tempa i coraz rzadziej serce przypominało o dawnym przyjacielu.
Jednak ten musiał pojawić się na cmentarzu, a później w moich progach przypominając o innym życiu, w którym największym zmartwieniem było uniknięcie gniewu rodziców. Miałam ochotę rozbić ozdobną ramkę o nieskazitelnie białą ścianę pokoju. Obserwować, jak szkło rozlatuje się na milion kawałeczków, słyszeć echo rozdzierającego powietrze dźwięku. Miałam wrażenie, że po prostu emocje rozsadzą mi czaszkę i rozpadnę się na pojedyncze komórki.
Wzięłam do ręki lekko zakurzoną, żółtą kartkę leżącą samotnie na półce. Kilka liczb naskrobanych starannym pismem, podpisanych literą "K". Zagryzłam wargi do krwi walcząc o kontrolę nad sobą.
Próbując uspokoić oddech spojrzałam na stolik nocny przy łóżku. Leżała na nim uschnięta biała róża.
~~~~
No to się działo. Postanowiłam, że przełamię trochę ciężką atmosferę takim oto wspomnieniem. Uwierzcie mi, nie planowałam ich wsadzać do łóżka... tak jakoś wyszło. Aurora i Kenny czasem żyją swoim życiem o.O
Pierwszy raz pisałam coś takiego, więc proszę o wyrozumiałość i opinie ... :)
Parafialne: Zacznę nadrabiać zaległości jak będę mieć czas, ale ostatnio - szkoda gadać... praca-dom-spanie praca-dom-panie codziennie x.x
Mam do was prośbę... nie chodźcie robić zakupów w niedzielę... no ja rozumiem konieczność, ale bez przesady, są milsze sposoby spędzenia niedzieli niż całorodzinne galeriowanie. To takie małe spostrzeżenie po ciężkim dniu... No i z miejsca pozdrawiam tych, którzy ładny weekend spędzili na dwóch 12-godzinnych zmianach - łączę się z wami w bólu!
Koniec mojego biadolenia, proszę o ładunek motywacji do dalszych rozdziałów :*
P.S
Czasami podczas pisania tego rozdziału czułam się jakbym była obserwowana przez Norwegów dokładnie w ten sposób:
Kenneth *Judges you hard*
Johann *Judges you harder*
x.x
Kochana to chyba mój ulubiony rozdział u Ciebie do tej pory ;) świetny!!
OdpowiedzUsuńPrzez tekst dosłownie sie płynęło... Szczególnie ujął mnie początkowy fragment, w którym opisałaś sen Aurory ❤
To opowiadanie ma mega potencjał! Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością...
Pozdrawiam !;*
Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na sen, bałam się, że może zniknąć w gąszczu tego rozdziału :D
UsuńBuziaki :*
Genialny ten rozdział! :)
OdpowiedzUsuńZachwycam się.... Nie dość, że długi rozdział, to jeszcze taki emocjonujący.
Ten sen na początku był tak przejmującym koszmarem, że poczułam dreszcz biegnący mi po plecach.
Świetnym rozwiązaniem było dodanie tego wspomnienia. Wyjaśniło to kwestię przeszłości i uczuć, jakimi darzyli się nasi bohaterowie.
Rozdział poruszył też sprawy, nad którymi sama się ostatnio zastanawiam, myśląc nad nowym opowiadaniem.
Czekam na kolejny rozdział.
Serdecznie pozdrawiam :D
Super, że się spodobało :) Mam nadzieję, że reszta opowiadania będzie trzymać poziom :)
UsuńPozdrowienia :*
Mogę ci od razu powiedzieć, że zakochałam się w tym opowiadaniu. Ten rozdział jest taki cudowny, naprawdę ! Czytałam go wiele razy, masz ogromny talent.Dobra nie umiem nic logicznego napisać, tak miało być? Jestem zauroczona Kennethem w roli takiego prywatnego ochroniarza, że aż sama zachciałam takiego mieć. Nic chyba więcej nie powiem, wybacz. Czekam z niecierpliwością na następny ! Buziaki i weny :*
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serduszka za takie miłe słowa :*
UsuńZnam twój ból co do weekendowego szaleństwa ludzi - dorabiam w McDonald's 😉 ludzie są porąbani... 😑
OdpowiedzUsuńKenny jako bodyguard jest cudowny! Przez ciebie będę teraz szukać takiego 😂
Zaskoczyłaś mnie ich wspólną nocą jak jasna cholera. Aż mi szczęka opadła kilka pięter niżej.
Myślę że teraz akcja potoczy się do przodu i Aurora z powrotem otworzy się na Kennetha. Chociaż kto ją tam wie?
Czekam na następny! :*
Aurora żyje własnym życiem, nawet nie próbuję jej kontrolować :D
UsuńSama jestem ciekawa co z tego wyniknie :]
Melduję się!
OdpowiedzUsuńO jejciu, kochana... co ja mogę powiedzieć. Jest genialnie! Nadal nie mogę się nadziwić, jak ty to robisz, że tak wciągasz *.*
Rozdział sam w sobie jest długi, co już jest ogromnym atutem, no i jeszcze tyle się dzieje... Powiem szczerze, nieźle mnie zaskoczyłaś. Naprawdę. Nie spodziewałam się tej wspólnej nocy, w ogóle, dzisiaj jak dla mnie całość jest jedną wielką niespodzianką.
Świetnie opisałaś wspomnienia, dużo dają, wyjaśniają też wiele rzeczy.
Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem teraz ciekawa, co wydarzy się dalej!
Weny na kolejne perełki!
Buziaki :**
Cieszę się, że potrafię być czasami nieprzewidywalna :)
UsuńObiecuję dać z siebie wszystko!
Buziaki kochana :*
Po tym rozdziale mogę śmiało stwierdzić, że coraz bardziej e uwielbiam to opowiadanie! Nie dość, że Kenny to jeszcze ten Twój styl pisania. Cudo!
OdpowiedzUsuńWedług mnie zachowanie Aurory w przeszłości było trochę samolubne. Rozumiem, że była w nieciekawej sytuacji z rodziną, ale to nie upoważniało jej do takich zachowań. Chodzi tutaj o te imprezy, alkohol itp.
No i nie powinna wykorzystywać Gangnesa, bo to co się między nimi stało poniekąd jest wykorzystaniem. Chociaż Kenny najwyraźniej też tego chciał, no ale.
Powiem Ci, że ja mam prawie zawsze takie uczucie jak Ty podczas pisania tego rozdziału. Prawie zawsze wydaje mi się, że ktoś widzi co piszę, że widzi to osoba o której pisze i że uważnie mnie obserwuje. Nie wiem dlaczego, ale tak już ze mną jest. :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
Ściskam. ;*
Hej :*
UsuńAurora właśnie miała taka być. Przynajmniej ta z dawnych czasów. Nie będzie to kolejna dobra dziewuszka z sąsiedztwa -.^
Jaka będzie to jeszcze sama nie wiem, ale czuję, że będę z nią miała trochę pracy :)
Pozdrawiam cieplutko :*
ja tu czytam sobie spokojnie, moja głowa podsyła mi obrazy (kocham moją wyobraźnię) rozkręcam się, a tu... a Ty przerwałaś! i jeszcze w dodatku przez to wspomnienie rozbiłaś mnie emocjonalnie ;-;
OdpowiedzUsuńmimowolnie i tak to mi się potwornie bardzo podobało, nawet nie ma się do czego przyczepić..:D
czekam na kolejny i duuużo weny! :*
Ja też mogłabym pisać i pisać, no ale jakoś trzeba zakończyć. A najlepiej tak, żebyście chciały czytać dalej :)
UsuńBuziaki :*
Miałam straszny zapierdziel w szkole, wybacz, że dopiero teraz. ;c
OdpowiedzUsuńRozdział - super, hiper świetny! *0*
Twoje początki są genialne, wiesz? :)
Aurora faktycznie musiała przeżyć prawdziwą przemianę duchową, skoro miała się zmienić. Była więcej niż samolubna. To... wręcz, nie umiem nazwać. ;o Zołza? ;p
Super rodzialik! <3
Buziam. ;*
Dziękuję kochana :*
UsuńZależało mi na tym, aby pokazać Aurorę od tej strony :)
Buziaki :*
Dziewczyno, to jest świetne!
OdpowiedzUsuńI taki mix nam zafundowałaś.
Wspominałam, że uwielbiam Kennetha? Ale i Aurora wydaje się ciekawą postacią. Może zachowywała się jak suka, ale... Who cares? :D
Wybacz za opóźnienia (ugh szkoła) i marny komentarz (padam na ryjek, a przydałoby się nadrobić zaległości i jeszcze coś napisać).
Zakochuję się w tej historii.
Pozdrawiam!
Super, że znalazłaś troszkę czasu dla mnie :)
UsuńP.S czekam z niecierpliwością na Paula ...:)
Jestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, nie wiem jak to robisz, ale kolejny raz mnie oczarowałaś! ^^
Nie spodziewałam się tej wspólnej nocy i tego, że Aurora potem 'uciekła'.
Jak on musiał się wtedy czuć? Nawet nie chce o tym myśleć.
Ich przeszłość jednak jest o wiele bardziej ciekawsza, niż mi się mogło wydawać :D
A to naprawdę ogromny plus, ponieważ teraz, nie wiem czego mam się spodziewać :)
Jeszcze raz powtórzę! - wszystko idealnie opisałaś!
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***
Jak zawsze miło mi Cię widzieć, i cieszę się że się podobało :)
UsuńGwarantuję, że z tej historii postaram się wycisnąć jak najwięcej :)
Cześć :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz... Jestem okropna :( Ale nadrobiłam, jak obiecałam. Zostanie wybaczone? :)
Jejuniu... To wspomnienie... Tak przed snem? :P Powiem szczerze, że nie spodziewałam się czegoś takiego. Jednak ich relacja była bliższa niż sądziłam.
Wiem, że ona przechodzi przez piekło, ale może powinna pozwolić Kennemu na ponowne zbliżenie? Bo potrzebuje go. Nie może liczyć chyba na nikogo innego poza nim.
I skoro on postanowił zostać trochę dłużej przy niej, to znaczy, że mu zależy. I nie dlatego, żeby tragedia się powtórzyła, ale bo tego chce.
Trochę nieskładnie, ale wybacz. Zależało mi, żeby nadrobić. Bo nie mogłam się doczekać.
Czekam na następny (niecierpliwie) :D
Buziaki :*
Kochana nie masz za co przepraszać! Cieszę się, że znalazłaś troszkę czasu :*
Usuń